O Mnie
Jestem psychodietetyczką, pasjonatką psychologii w jedzeniu. Stawiam na holistyczne podejście do naszego zdrowia fizycznego i psychicznego.
Moim celem jest wyeliminowanie „diet” z naszego życia i naprawienia relacji z jedzeniem!
Zależy mi, byśmy zauważyli, do czego sprowadziliśmy jedzenie. Odebraliśmy sobie możliwość cieszenia się smakiem, bez krzywdzenia swojego zdrowia fizycznego i psychicznego. Podzieliliśmy jedzenia na dobre i złe, na zakazane i zdrowe. Obrastamy „powinnościami” i skazujemy się na wyrzuty sumienia, gdy ich nie spełniamy.
Moi pacjenci to nie tylko osoby otyłe, często to osoby, które czują się zmęczone walką z jedzeniem. Można uzależnić się od jedzenia, a nie można z niego zrezygnować. Dlatego tak trudno samemu przerwać to błędne koło.
Skąd moje zainteresowania?
Mam własną teorię dotyczącą osób zawodowo zajmujących się żywieniem, a brzmi ona – sami próbujemy lub próbowaliśmy poukładać sobie, zrozumieć, czym się kierujemy jedząc tak, a nie inaczej. Ta teoria oczywiście pokazuje moją drogę.
Od zawsze otoczona osobami aktywnymi, często sportowcami, przyglądałam się zmaganiom z wagą, ciałem, akceptacją, a właściwie jej brakiem.
Moje jedzenie było sprowadzone do węglowodanów, białka i tłuszczy, kcal i wagi. Kiedy urodziłam córki zabrakło mi miejsca, sił i jedzeniem zaczęłam zaspakajać inne moje potrzeby, np. odpoczynku, spokoju itd.
Sama wiedza o zasadach zdrowego żywienia nie pomagała – totalna osobista porażka. Poczucie winy, że nie panuję nad tym, że nie umiem, pogrążało mnie jeszcze bardziej.
Dodam, że mówię o czasach gdzie nie istniały studia psychodietetyki, a na psychologii wspominano zaledwie o zaburzeniach odżywiania (wówczas nawet nie mieliśmy pregoreksji, ortoreksji BED itd.).
I tak doszliśmy do dnia dzisiejszego… Obecnie osoby zajmujące się psychodietetyką mają narzędzia, wiedzę i wsparcie z innych dziedzin nauki.
Jesteśmy zasypywani wiadomościami, co mamy jeść, a co nas zabija, czytamy o kolejnych dietach, które całkowicie negują to, co robiliśmy wcześniej. Obiecuje się nam chudnięcie w oka mgnieniu bez wyrzeczeń. Podsuwa się wizje zmian bez naszego udziału czy naszej pracy. Cuda – ma być szybko i bezboleśnie.
I w tym natłoku „cudownych diet”, kobiet z Instagramu, rośnie nasza frustracja, zmęczenie.
Przyznaję, że to statystyczny mój pacjent – zmęczony kolejnymi próbami, w kiepskim nastroju i bardzo często w złym stanie zdrowia.
Czy korzystam z jadłospisów?
Tak, najczęściej w dietoterapii.
W innych przypadkach – to zależy. Czasami sprawdza się automonitoring, dzienniczek.
Czy korzystam z suplementów?
Owszem – zawsze sprawdzam poziom wit. D, często polecam sok z pokrzywy, aloesu, czasami rokitnika. Zawsze sprawdzam morfologię i inne wyniki, jeżeli jest taka konieczność.
Moje ulubione narzędzie pracy?
Lista strat i zysków oraz spis myśli sabotujących. Chociaż często sięgam po Krytyka Wewnętrznego. Wszystko zależy…
Jak wygląda pierwsza sesja?
Sesja wprowadzająca trwa dłużej i obejmuje część zdrowotną, czyli pełen wywiad dotyczący zdrowia, wyników morfologicznych, oraz część psychologiczną, czyli zdiagnozowanie problemu, nawyków, ustalenie, czy jest miejsce na proces zmiany, określenie oczekiwań, ale również poznanie historii pacjenta.